Bezpieczeństwo jest pierwszą potrzebą człowieka. Państwa nowożytne, których spadkobiercami są współczesne państwa, powstały po to by troszczyć się o bezpieczeństwo obywateli. Problem jest taki: jak się ma w ogrodach działkowych świadomość zagrożeń do rzeczywistych zagrożeń? Jak ma się małe poczucie bezpieczeństwa do rzeczywistego niebezpieczeństwa?
Przeprowadziliśmy ankietę wśród zarządów ROD Okręgu Opolskiego na temat zagrożeń, jakie istnieją w ROD. Chcę omówić jej rezultaty. Badania przeprowadzone zostały na przełomie marca i kwietnia 2017 r. Rozesłane zostało 50 ankiet wróciło 30, co stanowi 29% ze 103 ogrodów Okręgu Opolskiego. Spośród zagrożeń na pierwszym miejscu postawiono włamania do altan i kradzieże zgromadzonego tam mienia. Aż 90% badanych zarządów uznało, że włamania do altan dotyczą jego ogrodu, a to znaczy, że rzeczywiste zagrożenia są ogromne.. Nie wiemy ile tych włamań w roku było, bo zarządy nie rejestrują wszystkich włamań. Częściej zdarzają się włamania w ogrodach podmiejskich, z których wszystkie dotknęło to nieszczęście niż miejskich (81%). W tych pierwszych, a więc podmiejskich, zdarzają się również włamania do domów działkowca. Najwięcej włamań jest w ogrodach małych, do 100 działek. Nieco lepiej jest w większych ogrodach. Tutaj notowano włamania nieco rzadziej. W ogóle skala plag
dotykająca ogrody działkowe najsilniej odczuwana jest przez te małe ogrody – czy to mowa o podpaleniach czy kradzieżach mienia.
Jestem przekonany, że konieczne jest – wobec skali zjawiska – by zagadnienie włamań do altan stało się przedmiotem troski również zarządów, a nie tylko poszkodowanych działkowców. Zarządy muszą rejestrować włamania i kradzieże. Być w stałym kontakcie z policją. W sprawozdaniach na walnych zebraniach to zjawisko powinno być omawiane jako ważny społeczny problem. To nie jest tylko problem tych okradanych, musimy z tą praktyką zerwać.
W Polsce jest takie przekonanie, że okazja czyni złodzieja. To znaczy, że każdy ukradnie jeśli tylko będzie miał okazję. Z tego przekonania wynika, że złodziejstwo mamy w genach, że uaktywnia się ono wtedy, gdy pojawia się okazja. To bardzo niemądre powiedzenie, hańbiące nas. Nie okazja czyni złodzieja, ale wychowanie, towarzystwo, wygórowane, czyli chore potrzeby.
Jeśli ktoś mnie okradł to znaczy, że ja jestem ofiarą. W tym słowie jest zawarta pogarda dla siebie. Złodziej kradnie mi nie tylko mienie, ale on mi kradnie dobre przekonanie o innych ludziach. Jeśli mienie mogę nabyć z powrotem, to dobrego przekonania nie nabędę. Długo towarzyszyć mi będzie złe myślenie o innych ludziach, jako potencjalnych sprawcach kradzieży, czy włamania. Kto wie czy brak otwartości naszego społeczeństwa nie bierze się właśnie z mnogości kradzieży, czyli małej uczciwości Polaków.
Blisko połowa zarządów jest zdania, że w ich ogrodzie zdarzają się kradzieże metali kolorowych i kradzieże plonów. Co to znaczy kradzieże metali kolorowych? Ano one są najczęściej obecne w kablach elektrycznych, tedy znaczy to, że dewastowany jest sprzęt działkowców, instalacja elektryczna, bo obcinane są kable.
Trzecią niegodziwością, na którą skarżą się zarządy są podrzucane śmieci przez osoby postronne. Za śmieci się płaci. Najczęściej w ten sposób, że im ich więcej, tym drożej to kosztuje. Zatem podrzucanie śmieci jest pośrednią formą kradzieży. Zjawisko podrzucania śmieci dotyczy ogrodów miejskich. W podmiejskich to nie występuje. I to raczej tych dużych, tzn. liczących ponad 500 działek. Tutaj większość ankietowanych ma takie odczucia (60%).
Badaliśmy przekonania czy wiedzę zarządów, ale nie wątpimy że dotyczy ta wiedza zdarzeń rzeczywistych. Co najwyżej przekonania te są niepełne lub niedokładne. To znaczy żywimy przekonanie, że sytuacja jest jeszcze gorsza, niż to wynika z ankiet. Zarządy ROD deklarują, że współpracują z policją, ale ponieważ nie rejestrują skrupulatnie zdarzeń ze swego ogrodu, tedy pytanie jest takie: na czym ta współpraca polega?
Szczególne miejsce wśród zagrożeń stanowią podpalenia altan. Aż 20% prezesów stwierdziło, że występuje to w jego ogrodzie. To jest najprymitywniejszy sposób reakcji – podpalenie. Zawiść lub zemsta leży u podstaw takich zdarzeń. O tym, że jesteśmy postchłopskim społeczeństwem świadczą właśnie te podpalenia. Albo uważamy, że ktoś ma za dużo, więc wymierzana jest kara za jego pracowitość, albo uważamy, że ktoś nieodpowiednio, to znaczy zgodnie z prawem, zachowuje się i karzemy go za to podpaleniem altany. Zjawisko to niespotykane jest w ogrodach zachodniej Europy. Gdy zestawiamy ogrody miejskie z podmiejskimi to wyraźnie widać, że te podmiejskie są bardziej zagrożone. Dotyczy to wszystkich kategorii czynów zabronionych, a więc włamań, kradzieży, podpaleń. Równocześnie ogrody podmiejskie rzadziej informują policję o tych negatywnych zdarzeniach.
Zatrzymam się teraz na współdziałaniu zarządów z policją. Oto 94% zarządów deklaruje taką współpracę. Ale tu dwie uwagi. Pierwsza jest taka, że tę współpracę deklarują raczej większe ogrody. Z małych (do 100 działek) nie współpracuje z policją blisko 20 %. I druga uwaga: rzeczywista współpraca zakłada interakcję, Na czym ona polega? Rzeczywistość jest taka, że zarządy raczej informują policję o dokonanych aktach wandalizmu, a policja jest obecna w ogrodach raczej od święta – na walnych zebrania ROD czy uroczystościach ogrodowych. Inaczej mówiąc rzeczywista relacja nie polega na systematycznym współdziałanie, a raczej na współpracy incydentalnej. Wina leży po obu stronach, gdyż nie wypracowaliśmy modelu takiego współdziałania. Po pierwsze, jak się rzekło, zarządy nie rejestrują informacji o aktach wandalizmu w ogrodach. Po drugie, działkowcy nie zawsze o takich aktach informują. W związku z tym, gdy się rozmawia o włamaniach do altan, o kradzieżach to nie bardzo można od zarządów uzyskać precyzyjnych informacji. Tylko 80% aktów wandalizmu zgłaszana jest na policję przez samych działkowców. Wychodzą oni z założenia, że nie zawsze policja pomoże.
Okresem szczególnie niebezpiecznym w ogrodach jest jesień – zima. Aż 70% włamań dokonywanych jest właśnie w tym czasie. Ogrody działkowe wtedy są puste. Działkowcy są w swoich mieszkaniach. Pytaliśmy zarządy jak można wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa w ogrodach?
Na pierwszym miejscu postawiono patrole służb mundurowych – policji i straży miejskiej. Ponad 60% jest zdania, że częstsze patrolowanie ogrodów działkowy poprawiłoby sytuację. Ale niewiele mniej jest zdania, że działkowcy powinni sami się bronić. W jaki sposób? Ano zakładając kamery na bramach, furtkach, miejscach postojowych. Połowa z nich jest zdania, że warunkiem wzrostu bezpieczeństwa jest większa przezorność działkowców – zamykanie altany w czasie pracy na działce, instalowanie czujników ruchu na słupach alejowych itp. Słabe jest zainteresowanie działkowców ubezpieczaniem mienia. W ogrodach podmiejskich, bardziej narażonych na włamania jest ono zerowe. W ogrodach miejskich przypuszczalnie aż połowa działkowców w ogóle nie rozważa możliwości spotykania się z przedstawicielami firm ubezpieczeniowych i ubezpieczenia altan i zgromadzonego tam mienia. Nie zmniejsza to zagrożeń, ale podnosi komfort życia.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nigdy się nie mówi. To ogrody działkowe są schronieniem dla ludzi, szczególnie młodych którzy spożywają tu alkohol. Dotyczy to 20% ogrodów miejskich. Pozornie rzecz nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem, ale tylko pozornie. Bowiem po alkoholu dokonywane są czyny przestępcze, jako że wzrasta agresja młodych ludzi.
WNIOSKI
- Zarządy muszą rejestrować wszystkie negatywne zjawiska dziejące się w ogrodzie. Muszą, poprzez ogłoszenia, wyrobić wśród działkowców nawyk zgłaszania szkód.
- Raz w roku – najlepiej na wiosnę – kolegia prezesów winny spotkać się z władzami policji w każdym mieście.
- Uświadamiać należy działkowcom potrzebę ubezpieczenia mienia.
- Wyrabiać trzeba wśród policjantów nawyk bywania w ogrodach.
- Wyrabiać nawyk elektronicznego zabezpieczania mienia poprzez instalowanie kamer, rejestratorów ruchu i tym podobnych urządzeń.
Bartłomiej Kozera
Prezes Okręgu Opolskiego PZD